Autor: FWG
Unia Europejska i Stany Zjednoczone należą do obszarów gospodarczych, które profesor Stanisław Gomułka określa jako Technology Frontier Area (TFA). O ile w „krajach doganiających” poprawa produktywności w dużej mierze zależy od napływu kapitału i technologii z krajów bardziej zaawansowanych, to w obszarze TFA decyduje własna aktywność innowacyjna. „Kraje doganiające” mogą rosnąć w tempie nawet dwucyfrowym, gdy prowadzą dobrą politykę gospodarczą i otworzą się na napływ zagranicznego kapitału, technologii, know-how i wzorców organizacyjnych. Mogą przeskakiwać niektóre etapy, tak jak polskie banki, które w ciągu dwóch dekad przekształciły się z biurokratycznych instytucji w technologicznych liderów Europy. Mogą też pozostawać w stagnacji lub w zapaści, jeżeli zamykają się i odstraszają zagraniczny kapitał.
Tymczasem kraje TFA są technologiczną szpicą. Nie mogą jak „kraje doganiające” przeskakiwać etapów, ale krok po kroku dzięki innowacjom podnosić wydajność pracy i zwiększać bogactwo. Jest więc sytuacją naturalną, że rosną wolniej od wielu krajów doganiających.
Ale nie rosną w takim samym tempie. W XXI wieku średni wzrost gospodarczy w USA wynosił 1,9 proc. , Unii Europejskiej 1,4 proc., a krajów strefy euro 1,2 proc. Te ułamki procenta rocznej dynamiki robią dużą różnicę. Od początku wieku do roku 2023 PKB Stanów Zjednoczonych powiększył się o 56 proc., strefy euro o 31 proc.
Prognozy nie są korzystne dla Unii Europejskiej. Według nich w tym roku Unia osiągnie średni wzrost 0,9 proc. (strefa euro 0,8 proc.), a gospodarka amerykańska wzrośnie o 2,0 proc.
Porównanie budżetowych wydatków w USA i UE
Analizując przyczyny różnic w dynamice i kondycji gospodarczej różnych krajów należy unikać uproszczeń polegających na koncentrowaniu się na jednym tylko czynniku, np. poziomie podatków, wielkości długu publicznego czy wydatkach socjalnych państwa. Na dynamikę wpływa cały szereg czynników, niektóre pozytywnie, a niektóre nie. Generalnie można uznać, że polityka gospodarcza Stanów Zjednoczonych mimo wielu słabości jest dla długookresowego wzrostu korzystniejsza niż Unii Europejskiej.
W Stanach Zjednoczonych niższy jest udział państwa w ogólnych dochodach i wydatkach. Według danych OECD w roku 2022 dochody budżetu w Stanach Zjednoczonych stanowiły 35 proc. PKB, w Unii Europejskiej 46,3 proc., wydatki odpowiednio 39 proc. i 50 proc. Mimo, że przez amerykański budżet przechodzi mniejsza niż w Unii część PKB, inwestycje państwowe w obu obszarach wynosiły nieco ponad 3 proc. PKB.
Na badania i rozwój Stany Zjednoczone wydały w roku 2021 3,46 proc. PKB, Unia Europejska 2,16 proc.
Stany Zjednoczone na obronę wydają ponad 3 proc. PKB, Unia Europejska (dane za rok 2021) 1,27 proc. Wydatki socjalne stanowią w Unii Europejskiej ok. 20 proc. PKB, w Stanach Zjednoczonych w roku 2019 7,6 proc. W covidowym roku 2020 skoczyły do 12 proc. , ale w roku 2022 spadły do 8 proc. W Unii Europejskiej pozostały bez zmian.
Na edukację w USA państwo wydało w roku 2021 5,6 proc. PKB, w Unii Europejskiej, o dziwo, mniej – 4,8 proc. Stany Zjednoczone więcej też wydają publicznych pieniędzy na zdrowie – ponad 10 proc. PKB, a Unia ok. 8 proc., choć skuteczność amerykańskiej służby zdrowia, mierzona choćby oczekiwaną długością życia jest mniejsza. W 2022 roku przeciętny mieszkaniec Unii Europejskiej w momencie narodzin miał przed sobą średnio 80,6 lat życia, mieszkaniec USA 76,4 lat.
Wydajność pracy w USA rośnie o wiele szybciej
W ostatnich latach Stany Zjednoczone zwiększyły swoją przewagę produktywności nad Europą, mimo programów wsparcia dla gospodarek krajów Unii Europejskiej. Dane opublikowane w marcu pokazały, że produktywność w strefie euro spadła w czwartym kwartale 2023 roku o 1,2 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, podczas gdy w USA wzrosła o 2,6 proc. W ciągu ostatnich dwóch dekad wzrost wydajności pracy w USA był ponad dwukrotnie większy niż w strefie euro i Wielkiej Brytanii. To pogłębia przepaść we wzroście gospodarczym między USA a UE.
Niektórzy ekonomiści uważają, że Stany Zjednoczone rozwijają się szybciej niż strefa euro po części dlatego, że ich populacja jest młodsza, rośnie szybciej i pracuje dłużej. Jednak duża część luki wynika z tego, że pracownicy w USA produkują więcej w ciągu każdej godziny pracy. Według oficjalnych danych, produkcja na godzinę pracy, standardowa miara wydajności pracy, wzrosła w amerykańskim sektorze przedsiębiorstw pozarolniczych od 2019 r. o ponad 6 procent. To znacznie więcej niż w strefie euro i Wielkiej Brytanii, które w tym samym okresie odnotowały wzrost na poziomie około 1 proc.
Mario Draghi, były prezes Europejskiego Banku Centralnego, otrzymał zadanie napisania raportu na temat sposobów zwiększenia konkurencyjności UE. Ma przedstawić swoje ustalenia po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przemawiając na początku marca w Gandawie na spotkaniu ministrów finansów strefy euro powiedział, że będą musieli znaleźć „ogromną ilość pieniędzy w stosunkowo krótkim czasie” – zarówno publicznych, jak i prywatnych – aby doprowadzić inwestycje do poziomu USA. Ale Unia Europejka już kilka razy próbowała dogonić swoich atlantyckich partnerów poprzez programy wydatków inwestycyjnych, które nigdy nie przynosiły oczekiwanych rezultatów.
Unia uwielbia planowanie strategiczne
Unia w ogóle lubi plany wieloletnie. W 2000 roku przedstawiła Strategię Lizbońską, której celem było uczynienie do 2010 r. Europy najbardziej dynamiczną i konkurencyjną na świecie gospodarką opartą na wiedzy. Miała utrzymywać zrównoważony wzrost, zapewnić większą spójność społeczną, lepsze miejsca pracy i ochronę środowiska. W 2010 r. UE nie stała się najbardziej konkurencyjnym i innowacyjnym obszarem, ale przyjęła kolejną strategię – Europa 2020. Celem było zapewnienie ożywienia gospodarczego w krajach Unii Europejskiej po kryzysie gospodarczym i finansowym, stworzenie solidnych podstaw dla rozwoju i tworzenia miejsc pracy do 2020 r. Strategia miała umożliwić UE osiągnięcie „wzrostu inteligentnego” poprzez rozwój wiedzy i innowacji, trwałego, proekologicznego, spójnego społecznie.
Przyjęty w 2013 r. program Horyzont 2020 przewidywał przeznaczenie w latach 2014–2020 80 mld euro – środków unijnych, krajowych i prywatnych – na badania naukowe i innowacje. Autorzy programu zapewniali, że to „zaowocuje większą liczbą przełomowych dokonań, odkryć i premier światowych dzięki przenoszeniu wspaniałych pomysłów z laboratorium na rynek”.
Z kolei Plan Junckera z 2014 r. był odpowiedzią na spadek inwestycji w Unii Europejskiej po dwóch falach recesji. W 2014 r. nakłady inwestycyjne w UE były nominalnie o 8 proc. niższe niż w 2008 r., zaś realnie o 14 proc. Plan przewidywał utworzenie nowego funduszu (na wzór Europejskiego Funduszu Stabilizacyjnego), którego środki, przy wykorzystaniu dźwigni finansowej pozwoliłyby sfinansować inwestycje wartości 315 mld euro w latach 2015–2017. W 2018 r. nakłady brutto na środki w Unii Europejskiej wyniosły 3245,2 mld euro i były nominalnie większe o 10,9 proc. niż w 2008 r., ale realny wzrost był bliski zeru. W 2018 r. nakłady inwestycyjne w relacji do PKB w Unii Europejskiej wyniosły 20,4 proc., a dziesięć lat wcześniej 22,4 proc. Długoletnie plany inwestycyjne nie pobudziły zatem europejskich inwestycji.
Trudno też doszukać się pozytywnych efektów ostatniego wielkiego programu inwestycyjnego Unii Europejskiej NextGenerationEU, przyjętego w szczytowym momencie covidowej paniki, 19 czerwca 2020 roku. 750 mld euro, jakie już zostało częściowo zaabsorbowane i wydane przez większość krajów UE, nie zaowocowało szybszym wzrostem gospodarczym. Recesja pocovidowa w całej Unii trwała krótko, po niej nastąpiło odbicie, a jednocześnie gwałtownie wzrosła inflacja, którą banki centralne gasiły wysokimi stopami procentowymi. W roku 2023 wzrost w Unii Europejskiej (i w samej strefie euro) wyniósł 0,4 proc. 11 krajów zanotowało spadek PKB (w tym Niemcy). Włochy, które uzyskały rekordową pomoc – 71,8 mld euro dotacji i 122,6 mld euro pożyczek – zanotowały w roku ubiegłym wzrost zaledwie 0,9 proc.
Konsekwencją uruchomienia programu NextGenerationEU może być wydanie w sposób nieefektywny miliardów euro, pochodzących z zaciągniętego wspólnie i gwarantowanego przez wszystkie kraje UE długu.
Siłą gospodarki USA jest dynamizm przedsiębiorców
W Stanach Zjednoczonych państwo też zwiększa finansowanie gospodarki, zwłaszcza za prezydentury Joe Bidena. American Rescue Plan został przyjęty w formie ustawy i podpisany w marcu 2021 roku przez prezydenta Bidena. Będzie kosztować do roku 2030 1,9 bln dol. Obejmuje między innymi przedłużenie zasiłków dla bezrobotnych, doraźną pomoc w wynajmie mieszkań, bony mieszkaniowe, pomoc bezdomnym.
Inflation Reduction Act, podpisany przez Bidena w sierpniu 2022 roku, przewiduje wydatki na politykę klimatyczną, w tym dotacje do krajowej produkcji samochodów elektrycznych i paneli słonecznych.
Ale siła amerykańskiej gospodarki leży w działaniach prywatnych przedsiębiorców, skłonnych do podejmowania ryzykownych przedsięwzięć. Jeżeli przedsiębiorca ma pomysł na jakieś zyskowne przedsięwzięcie, angażuje w nie kapitał, który ma swoją cenę. Stara się osiągnąć wartość dodaną, co nie zawsze się udaje. Próbuje rozwiązań innowacyjnych, by zapewnić zyski wyższe od przeciętnych. Przedsiębiorca ocenia ryzyko, wiedząc, że w razie porażki straty obciążają jego firmę, a zapewne także jego budżet domowy. Decyduje się na innowacje, jeżeli uznaje, że nadzieja na sukces jest większa niż ryzyko porażki. Na tej zasadzie działają fundusze venture capital – angażują pieniądze w innowacyjne, czyli ryzykowne przedsięwzięcia, z góry zakładając, że spory ich procent zakończy się porażką. W Stanach Zjednoczonych fundusze VC są podstawowymi wehikułami innowacji.
W 2021 roku wartość inwestycji funduszy VC w USA wyniosła około 345 mld dolarów, w Unii Europejskiej dziesięciokrotnie mniej. W dodatku prawie jedna czwarta wszystkich europejskich transakcji typu venture capital była zawierana z co najmniej jednym inwestorem ze Stanów Zjednoczonych lub Azji. Inwestorzy europejscy stanowili niewielką mniejszość kapitału pozyskanego w większości transakcji, zwłaszcza tych największych. Po prostu w Europie jest znacznie mniej funduszy venture capital niż w USA. Jeszcze mniej jest dużych funduszy zdolnych do wspierania inwestycji o wielkiej skali.
Liczba funduszy venture capital dysponujących kwotą od 200 do 500 milionów euro do zainwestowania jest trzykrotnie większa w USA niż w Europie. Liczba funduszy w przedziale od 500 milionów do 1 miliarda euro i więcej jest w USA od sześciu do ośmiu razy większa.
Nie ma jednolitego europejskiego rynku kapitałowego
Inną przewagą Stanów Zjednoczonych nad Europą jest skala rynku kapitałowego. Mimo że swoboda przepływu kapitału jest jedną z zasad Unii Europejskiej, dopiero dyskutuje się o stworzeniu Unii Kapitałowej, z jednolitym nadzorem i regulacjami. Do stworzenia takiej Unii wzywała w czerwcu 2023 roku dyrektor wykonawcza MFW Kristalina Georgiewa na posiedzeniu Eurogrupy, czyli spotkaniu ministrów finansów z państw strefy euro.
„Jeśli estońska firma średniej wielkości chce po raz pierwszy wyemitować obligacje, udaje się do banku inwestycyjnego. Jeśli holenderska emerytka chce zdywersyfikować oszczędności – idzie do swojego banku. Chodzi o to, by zmiany legislacyjne ułatwiły zamianę oszczędności holenderskiej emerytki w kapitał potrzebny estońskiej spółce. W końcu ktoś musi zbudować rynki kapitałowe” – mówiła.
Także amerykańskie banki mają nad europejskimi przewagę. Największy pod względem aktywów europejski bank HSBC ma siedzibę w Wielkiej Brytanii, poza Unią. W rankingu światowym zajmuje dopiero ósme miejsce. Największy bank unijny – France BNP Paribas – jest dziewiąty, a France Crédit Agricole jedenasty.
Unia Europejska wciąż jest gospodarczo słabo zintegrowana w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi. Posługuje się kilkudziesięcioma językami, mieszkańcy jednego kraju rzadko kiedy przenoszą się na stałe do drugiego w poszukiwaniu lepszej pracy, a w Stanach Zjednoczonych jest to normalne. Stany Zjednoczone mają nad nami przewagę skali. Jeśli chcemy to zmienić, potrzebujemy więcej integracji, a mniej regulacji hamującej przedsiębiorczość i skłonność do ryzyka.
Witold Gadomski – dziennikarz, publicysta „Gazety Wyborczej”
Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl.