Autor: FWG
Chiny nie mogły utrzymać w nieskończoność tempa wzrostu zbliżonego do 10 proc. rocznie, jednak obecny silny spadek dynamiki ma związek z odwrotem od wolnego rynku.
Autor: FWG
Chiny nie mogły utrzymać w nieskończoność tempa wzrostu zbliżonego do 10 proc. rocznie, jednak obecny silny spadek dynamiki ma związek z odwrotem od wolnego rynku.
Po śmierci Mao Zedonga i przejęciu władzy przez reformatorów Chiny z państwa kierującego się skrajną komunistyczną ideologią, również w gospodarce, przemieniły się w laboratorium nowoczesnego kapitalizmu. Z kraju od wieków zamkniętego stały się globalną fabryką z gospodarką nastawioną na eksport i wabiącą inwestycje największych światowych korporacji. Zmiany dokonały się pod rządami tej samej komunistycznej partii, która objęła rządy w 1949 roku, a w latach 50. i 60. XX wieku przeprowadzała szaleńcze eksperymenty prowadzące do śmierci milionów ludzi.
Reformy wprowadzane były stopniowo, niemal po cichu. Wybitny chiński ekonomista Zhang Weiying, były dyrektor Instytutu Badań Biznesowych na Uniwersytecie w Pekinie, strategię reformatorów przedstawił Brytyjczykowi Markowi Leonardowi, który opisał ją w książce „O czym myślą Chiny”. Leonard przytacza alegoryczną opowieść Zhanga o wiosce, która specjalizowała się w hodowli koni. Rządzący wioską starcy przez lata tłumaczyli, że tylko konie mogą zapewnić dobrobyt, choć sąsiednie wioski żyły lepiej, hodując zebry. Starcy rozumieli, że zebry są bardziej opłacalne, ale przez całe lata wmawiali ludności wioski, że tylko konie się liczą. Wreszcie któryś z rządzących wpadł na pomysł: stopniowo zaczął malować konie w paski. – To wciąż konie, tylko pomalowane – tłumaczył ludziom. Gdy ci przyzwyczaili się do widoku pasiastych koni, zaczął je zamieniać na zebry. Dzięki temu fortelowi udało się po cichu dokonać w wiosce głębokich zmian.
To oczywiście alegoria chińskiej transformacji. W 1984 roku władze chińskie ustanowiły podwójny system cen. – Wolne ceny to tylko dodatek do cen kontrolowanych przez państwo – tłumaczył rząd. Ale w latach 90. już niemal wszystkie produkty miały ceny rynkowe.
W 1979 roku zaczęto rozwiązywać wiejskie komuny, zastępując je gospodarstwami rodzinnymi. Była to w gruncie rzeczy rewolucja, gdyż większość ludności żyła z rolnictwa. Początkowo nikt na świecie nie potraktował tej zmiany poważnie, szczególnie że gospodarstwa rodzinne nie otrzymały praw własności ziemi. Ale produktywność chińskiego rolnictwa zaczęła szybko rosnąć, uwalniając nadwyżki siły roboczej. Miliony Chińczyków mogły przenieść się do miast i podjąć pracę w przemyśle.
Na początku lat 80. w Shenzhen, małej wiosce rybackiej, władze stworzyły specjalną strefę gospodarczą, w której prywatni przedsiębiorcy z całego świata mogli zakładać firmy. – Chiny wciąż są państwem komunistycznym. Shenzhen to tylko eksperyment – głosili „starcy” z Pekinu. Kilka lat później rynkowe stosunki zaczęły obowiązywać w całej chińskiej gospodarce, a oprócz Shenzhen powstało kilka innych stref specjalnych, wabiących inwestorów niskimi podatkami i brakiem biurokratycznych regulacji.
W lipcu 1979 r. Chiny przyjęły pierwszą ustawę o spółkach joint venture wykorzystujących inwestycje chińskie i zagraniczne. Ustawa skutecznie pomagała przyciągać i absorbować zagraniczną technologię i kapitał z krajów rozwiniętych, takich jak Stany Zjednoczone, ułatwiała chiński eksport i w dużym stopniu przyczyniła się do późniejszego szybkiego wzrostu gospodarczego Chin.
Stopniowo reformowany był rynek pracy. Pracownikom obiecano premię w celu zwiększenia zachęt materialnych, a w latach 1979-80 wprowadzono system płacy akordowej. W przedsiębiorstwach państwowych utworzono 59 stanowisk kierowniczych wzorowanych na zachodnich standardach, z wynagrodzeniem proporcjonalnym do rangi. Płace pracowników zaczęły być określane przez menedżerów, a nie sztywno ustalane przez państwo.
Prawo o spółkach z 1993 roku zezwalało na tworzenie różnego rodzaju spółek kapitałowych – z ograniczoną odpowiedzialnością lub akcyjnych. W rezultacie coraz większa liczba tradycyjnych przedsiębiorstw państwowych przekształcała się w spółki kapitałowe.
W 1978 roku na firmy prywatne przypadało 0,1 proc. sprzedaży hurtowej i detalicznej, w 2008 roku udział ten zwiększył się do 50 proc. Podobna transformacja miała miejsce w gastronomii, gdzie w firmach prywatnych pracowało początkowo jedynie 7 proc. zatrudnionych, a 2008 roku już 80 proc.
Prywatne firmy generowały znacznie wyższy zwrot z aktywów, co oznaczało, że miały większy zysk zatrzymany w stosunku do wielkości aktywów, które kontrolowały. Zyski te były w większości reinwestowane, więc aktywa tych firm rosły szybciej niż firm państwowych, co oznaczało szybszy wzrost produkcji. Jest to fundamentalny proces, który doprowadził do stopniowego spadku udziału produkcji państwowej w tych dziedzinach chińskiej gospodarki, które były otwarte dla firm prywatnych.
Rynek uruchomił w chińskim społeczeństwie i gospodarce mechanizm, który wystąpił też w innych krajach. Opisał go ponad pół wieku temu prof. Arthur Lewis, laureat Nagrody Nobla z ekonomii. Kraj wchodzący na ścieżkę kapitalistycznej industrializacji ma nadmiar siły roboczej żyjącej z nisko wydajnego rolnictwa. Przejście do miasta i praca w przemyśle oznacza skokowy wzrost wydajności pracy, co przekłada się na wysoką dynamikę PKB. Dopóki trwa ów proces przemieszczania się ludzi do miast, PKB szybko rośnie. Do tego nadmiar siły roboczej powoduje, że płace rosną wolniej niż wydajność i przemysł generuje wysokie zyski inwestowane w budowę nowych zakładów, które wchłaniają kolejne fale pracowników. Przed Chinami tę drogę przeszły Japonia, Korea Południowa i Tajwan. Od 1980 do 2022 roku PKB Chin rósł w średnim tempie 9 proc., zwiększając się w tym czasie przeszło 40 razy. Według danych banku światowego w roku 1990 72 proc. Chińczyków utrzymywało się za mniej niż 2,15 dol. dziennie (z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej), co oznacza poziom absolutnego ubóstwa. Dziesięć lat później było to 45 proc., w roku 2010 14 proc., a obecnie 0,1 proc. Szybki wzrost gospodarczy zlikwidował w Chinach ubóstwo.
W sektorze przemysłowym na przedsiębiorstwa państwowe przypadało w 1980 roku prawie 80 proc. wartości produkcji brutto. Do 2011 roku udział ten spadł do zaledwie 25 proc. W przetwórstwie przemysłowym, które wytwarza większość produkcji przemysłowej, do 2011 roku udział produkcji przedsiębiorstw państwowych spadł do zaledwie 20 proc.
Chiny miały i mają bardzo wysoką stopę oszczędności, która w niektórych latach przekraczała 50 proc. PKB, a od 2002 roku nigdy nie była mniejsza niż 40 proc. PKB. Wysokie oszczędności Chiny mogły przeznaczać na inwestycje oraz na zakup za granicą technologii. Jeszcze w latach 80. XX wieku znaczna część inwestycji była finansowana z budżetu państwa i kierowana głównie do firm państwowych. Ale już w roku 1997 tylko 3 proc. inwestycji firm przemysłowych było finansowanych z budżetu państwa.
Rządząca w Chinach Komunistyczna Partia Chin nigdy nie wycofała się z kontroli gospodarki, choć jej wpływy w spółkach ze znaczną przewagą kapitału prywatnego malały. Xi Jinping, który w 2012 roku został sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Chin, zaczął centralizować władzę w swoich rękach, zmienił statut KPCh, usuwając z niego zakaz pełnienia funkcji sekretarza generalnego przez więcej niż dwie kadencje, i zwiększył kontrolę partii nad firmami.
Punktem zwrotnym był rok 2015, kiedy Xi Jinping opublikował dokument zatytułowany „Made in China 2025″, w którym przewidywał, że Chiny wyprzedzą Stany Zjednoczone w kluczowych obszarach, takich jak technologie informacyjne, biotechnologia, technologie ekologiczne i pojazdy elektryczne w ciągu dekady. Sposobem na to miał być między innymi silniejszy wpływ państwa na gospodarkę. Od 2015 roku przedsiębiorstwa państwowe są zmuszane do zapisania w swoich statutach wiodącej roli partii. Rośnie presja na firmy prywatne, również te z kapitałem zagranicznym. W spółkach z dominującym udziałem państwa sekretarz partii pełni jednocześnie funkcję prezesa zarządu. Tak jest również w Ludowym Banku Chin (LBCh), czyli banku centralnym, którego gubernatorem i jednocześnie sekretarzem organizacji partyjnej jest Pan Gongsheng.
Xi restytuował Centralną Komisję Pracy Finansowej, na której czele sam stanął. Pierwotnie została utworzona w 1998 roku, a w 2002 roku ją rozwiązano. Będzie nadzorować ideologicznie i politycznie sektor finansowy i przejmie niektóre funkcje banku centralnego. Pod koniec lutego Centralna Komisja Kontroli Dyscypliny KPCh wezwała chińskich bankierów, by zarzucili próby stania się elitą finansową na wzór bankierów zachodnich. Władze KPCh obawiają się, że kłopoty branży finansowej, wartej 60 bln dolarów, mogą doprowadzić do poważnego kryzysu gospodarczego Chin, ale zamiast dążyć do większej przejrzystości i wzmacniać profesjonalny nadzór, uznały, że najlepszym wyjściem będzie większa kontrola partyjna nad bankami.
Zacieśnienie kontroli KPCh zbiega się ze spowolnieniem chińskiej gospodarki, która przeżywa coraz większe kłopoty z powodu pogłębiającej się nierównowagi. Szacuje się, że 30 proc. chińskiego PKB pochodzi z branży deweloperskiej, która po upadku ogromnej spółki Evergrande jest na skraju upadłości. Od światowego kryzysu finansowego w 2008 roku chińskie władze naciskały na LBCh, by coraz mocniej finansował gospodarkę, w tym firmy deweloperskie. Dług sektora przedsiębiorstw niefinansowych wynosi 158 proc. PKB – dwukrotnie więcej niż korporacji amerykańskich.
Niedawno analitycy JPMorgan Chase & Co. obniżyli prognozę wzrostu PKB Chin do 4,8 proc. w 2023 roku i 4,2 proc. w 2024. Spowolnienie drugiej co do wielkości gospodarki świata prawdopodobnie zostanie zaostrzone przez politykę Xi polegającą na przedkładaniu geopolityki i bezpieczeństwa narodowego nad ekonomię w obliczu rosnącej konkurencji ze Stanami Zjednoczonymi i ich zachodnimi sojusznikami „Jest mało prawdopodobne, aby chińska gospodarka odzyskała siły w najbliższym czasie, ponieważ najbliższe otoczenie prezydenta Xi Jinpinga składa się głównie z aparatczyków, a nie technokratów posiadających wiedzę, jak ożywić słabnący wzrost gospodarczy” – ostrzega znawca Chin Willy Lam w wydanej niedawno książce: „Xi Jinping: Ukryte plany władcy Chin na całe życie”.
Chiny nie mogły utrzymać w nieskończoność tempa wzrostu zbliżonego do 10 proc. rocznie, choćby z uwagi na wyczerpywanie się łatwo dostępnej siły roboczej. Jednak silny spadek dynamiki ma związek z odwrotem od zasad wolnego rynku. Kapitalizm wzbogacił setki milionów Chińczyków, ale dla Xi Jinpinga ważniejsza jest totalitarna władza, a jej utrzymanie wymaga powrotu do reguł obowiązujących w komunizmie.
Witold Gadomski – dziennikarz, publicysta „Gazety Wyborczej”
Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl.