Autor: FWG
Niedawno polskie odznaczenie odebrał w Warszawie Lawrence W. Reed, o czym wspominaliśmy w innym wpisie. Z tej okazji warto przypomnieć jego znakomitą książkę wydaną parę lat temu.
Autor: FWG
Niedawno polskie odznaczenie odebrał w Warszawie Lawrence W. Reed, o czym wspominaliśmy w innym wpisie. Z tej okazji warto przypomnieć jego znakomitą książkę wydaną parę lat temu.
„52 mity o kapitalizmie” to zbiór krótkich esejów, omawiających i odpierających zarzuty wobec kapitalizmu i wolnego rynku. Zakres tematyczny obejmuje nie tylko ekonomię, ale także socjologię, historię gospodarczą, etykę, filozofię prawa, a nawet literaturę piękną. Pokazuje to nie tylko dużą erudycję autora i doświadczenie w dyskusjach politycznych, ale także, z jaka łatwością mnożą się fałszywe tezy, gdy ludzie nie weryfikują informacji.
Przykładowo łatwo stwierdzić, że kapitalizm premiuje wybijanie zagrożonych gatunków albo zużywanie rzadkich zasobów dla zysku. Tymczasem, gdy państwo zabrania korzystania z jakiegoś surowca lub racjonuje dostęp do niego, powstają natychmiast czarne rynki i w ich ramach odbywa się rywalizacja o jak najszybszą, całkowitą eksploatację danych dóbr – stwierdza Reed. Wysokie marże na zakazanych towarach przyciągają kłusowników i dlatego czarne nosorożce są na wyginięciu mimo zakazów polowań na nie. W warunkach faktycznie wolnorynkowych możliwa byłaby hodowla i handel rzadziej występującymi gatunkami, co zapewniałoby zachowanie bioróżnorodności – kury i krowy są raczej daleko od wyginięcia.
Podobnie kapitalizm pomógłby np. z problemem wycinki drzew, bo zasoby naturalne mają swoją wartość kapitałową i nawet największy egoista, kierujący się tylko i wyłącznie rządzą zysku stricte pieniężnego, nie miałby żadnego interesu w ścięciu całego lasu na raz i raz na zawsze, bez prowadzenia racjonalnej gospodarki leśnej i nieustannego sadzenia nowych szkółek drzewnych.
Innym przykładem może być to, że autor sprzeciwia się traktowaniu nierówności majątkowych jako poważnego problemu, jeśli nie są one wynikiem układów politycznych, a swobodnej działalności rynkowej. Pomijając typowe dla tego zagadnienia argumenty, przytacza bardzo ciekawą uwagę ekonomisty Donalda Boudreauxa: co z tego, że Bill Gates jest 70 tys. razy bogatszy, skoro nie konsumuje 70 tys. razy więcej kalorii, jego dzieci nie są 70 tys. razy lepiej wykształcone, nie podróżuje tyle razy szybciej i bezpieczniej i nie będzie żył o tyle dłużej. Oczywiście jak ktoś mieszka w wynajmowanym pokoju, a nie w willi i jeździ tramwajem, a nie lata prywatnym odrzutowcem, to różnice wydają się olbrzymią przepaścią, ale fakty są takie, że dzięki rozwojowi gospodarczemu i tak większość ludzi na na Zachodzie żyje na wyższym poziomie, niż dawni królowie.
Nierówności, zdaniem Reeda, nie tylko nie są poważnym problemem, ale są też najczęściej nieuczciwie przedstawiane. Badania o wzroście ich poziomu często milczą na temat mobilności między grupami dochodowymi, czyli, mówiąc prościej, o zmianach sytuacji materialnej. Większość, spośród najlepiej zarabiających Amerykanów z 1979 roku, znalazło się dekadę później w niższej kategorii. Z kolei spośród 20% najbiedniejszych tylko 14,2% zostało w tej grupie. Reszta awansowała: 20,7% ludności o jedną grupę majątkową, 35% o dwie, 25,3% o trzy grupy, a 14,7% dołączyło do grona najbogatszych. To znaczy, że nawet różnica między najbogatszymi a innymi grupami dochodowymi jest większa niż kiedyś, to nie oznacza to, że to dawni najbogatsi są jeszcze bardziej bogaci, a dawni biedni są jeszcze biedniejsi. To są zupełnie nowe grupy ludzi, bo gospodarka kapitalistyczna nie jest jakimś niezmiennym system o nieprzekraczalnych kastach.
Ciekawe też jest pokazanie, jak ingerencje państwa w gospodarkę bywają nieskuteczne i pogarszają sytuację, zamiast ją poprawić. Reed przytacza przypadek, w którym nałożenie wysokich podatków na prywatne jachty, samoloty i biżuterię w stanach miało przynieść, według zwolenników tego rozwiązania, 31 mln dolarów wpływów do budżetu. Przyniosło to jedynie 16,6 mln oraz doprowadziło do likwidacji 7600 miejsc pracy. W efekcie musiano zapłacić 24,4 mln dolarów zasiłków dla bezrobotnych, więc nie tylko ludzie potracili pracę, a konsumenci dóbr luksusowych pieniądze, ale również stracił budżet państwa.
Reed omawia też takie problemy jak praca dzieci w czasach rewolucji przemysłowej, kryzysy finansowe, pomoc charytatywna, centralne planowanie, handel międzynarodowy, związki zawodowe, rozwój technologiczny, czy dbanie o kulturę. Przykłady interesujących fragmentów można mnożyć, ale nie zastąpi to samodzielnej lektury książki. Każdy jej rozdział zawiera krótkie podsumowanie, pozwalające na sprawne poruszanie się po książce i odświeżanie sobie szczególnie interesujących zagadnień. Książka ta stanowi więc swoiste kompendium wiedzy, przydatne na półce każdego zwolennika liberalizmu gospodarczego. Liczne źródła, cytaty, klarowny język i humor Reeda powinny zadowolić nawet najbardziej wybrednego czytelnika.
Autor tekstu: Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej.