Autor: FWG
Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki, snując wizje wielkich sukcesów gospodarczych i technicznych, mają na myśli wyłącznie przedsięwzięcia państwa. Realizują strategie etatystyczną – pisze Witold Gadomski.
Autor: FWG
Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki, snując wizje wielkich sukcesów gospodarczych i technicznych, mają na myśli wyłącznie przedsięwzięcia państwa. Realizują strategie etatystyczną – pisze Witold Gadomski.
Wielkie inwestycje, które zapowiadali, a których tylko część została zrealizowana, takie jak – przekop Mierzei Wiślanej, Centralny Port Komunikacyjny, odbudowa przemysłu stoczniowego, budowa fabryki samochodów elektrycznych, rozwój technologii i produkcji nowoczesnych pojazdów szynowych – mają być dokonywane przez firmy państwowe, zwykle spółki kapitałowe, kontrolowane przez Skarb Państwa.
Etatyzm PiS wynika z dwóch przyczyn. Jedną jest ideologia. Morawiecki, Kaczyński i niemal wszyscy czołowi działacze PiS nie ufają rynkowi i nie rozumieją, że państwo może realizować strategię gospodarczą bez bezpośrednich ingerencji w działanie przedsiębiorstw.
Druga przyczyna etatystycznego nastawienia polityków PiS jest pragmatyczna. Państwowe przedsiębiorstwa obsadzane są przez polityków i traktowane jako łup polityczny – synekury dla członków rodzin i przyjaciół. Ich rady nadzorcze niczego nie nadzorują, tylko płacą pensje politycznym kolesiom. Kwalifikacje nie mają większego znaczenia, ważne by mieli odpowiednie poparcie takiego, czy innego polityka PiS.
Polityczne nominacje zdarzały się także za poprzednich rządów, ale PiS stworzył system, pozwalający utrzymywać lojalność działaczy partyjnych i umacniać wpływy w lokalnych ośrodkach, gdzie państwowe firmy są czasami największymi pracodawcami.
W 2019 roku zlikwidowane zostało Ministerstwo Skarbu Państwa, a na jego miejsce powstało Ministerstwo Aktywów Państwowych. Departament Przekształceń Własnościowych, czyli prywatyzacji, który znajdował się w poprzednim ministerstwie, został zlikwidowany. Proces prywatyzacji, który za rządów PO-PSL przebiegał coraz wolniej, został wstrzymany. Wyjątkiem jest sprzedaż aktywów spółki Lotos SA, która została przeprowadzona nie przez ministerstwo, ale przez Orlen SA. Poza tym prywatyzacja stanęła i zaczął się proces nacjonalizacji.
Jarosław Kaczyński zbudował system uzależniania polityków od stanowisk i pieniędzy, jakie otrzymują faktycznie od niego. Promuje miernoty, osoby, które poza polityką znaczą niewiele i mogą osiągnąć niewielkie dochody. Tacy ludzie nie mają dokąd odejść. Wysokie dochody, także dla ich rodzin, wiążą ich z prezesem PiS na dobre i na złe. System Kaczyńskiego decyduje o sposobie zarządzania polską polityką i gospodarką. Prywatyzacja jest nieszczęściem, bo wysokopłatne stanowiska przechodzą do sektora prywatnego i PiS traci nad nimi kontrolę. Dobra jest za to nacjonalizacja, bo upaństwowione firmy nawet jeżeli są mało efektywne (często działają w warunkach monopolu) mają wiele interesujących miejsc pracy – stanowiska kierownicze są dla rodzin i znajomych działaczy PiS, a pozostałymi można kupować poparcie lokalnych wyborców.
Nacjonalizacja to przede wszystkim przejmowanie spółek, w których dominował kapitał prywatny przez spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. Rząd zasilał też funduszami już istniejące, zwykle słabe państwowe spółki, wykorzystując do tego rozmaite instytucje, takie jak Agencja Rozwoju Przemysłu, Polski Fundusz Rozwoju, Bank Gospodarstwa Krajowego lub po prosty pieniądze spółek Skarbu Państwa.
Zanim przedstawię przykłady nacjonalizacji, która dokonywała się za rządów PiS, warto pamiętać, że także przed rokiem 2015 zdarzały się przypadki przejmowania przez podmioty państwowe prywatnych spółek lub ich aktywów. W 2002 roku rząd Leszka Millera stworzył za pomocą ARP Stocznię Szczecińską Nową, która przejęła majątek upadłej Stoczni Szczecińskiej Porta Holding. Państwowa stocznia upadła po siedmiu latach i w każdym roku notowała stratę.
W 2009 roku rząd Donalda Tuska zawarł ugodę ze spółką Eureko, posiadającej znaczny pakiet akcji spółki PZU, na podstawie której holenderska spółka sprzedała większość akcji na giełdzie, a kontrolę nad nią przejął Skarb Państwa. Dziś posiada 34 proc. akcji, a większość członków w 11-osobowej Radzie Nadzorczej PZU to urzędnicy państwowi, menadżerowie innych spółek państwowych lub po prostu osoby związane z układem rządzącym. Tę ostatnią kategorię reprezentuje w PZU mecenas Maciej Zaborowski, pozornie osoba prywatna. Zaborowski reprezentował w kilku procesach Zbigniewa Ziobrę, Beatę Szydło oraz Daniela Obajtka.
Upaństwowione PZU stało się jednym z wehikułów nacjonalizacji. W maju 2015 roku, a więc w ostatnich miesiącach rządów PO-PSL PZU kupiło 25 proc. akcji Alior Banku. Dziś ma 32 proc. , co oznacza, że bank jest pod kontrolą Skarbu Państwa.
To były jednak incydentalne przypadki nacjonalizacji. Za rządów PiS proces znacznie przyspieszył i stał się jednym z fundamentów polityki gospodarczej.
W 2016 roku powstało Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych – TUW PZUW – którego klientami są spółki skarbu państwa, a także publiczne jednostki opieki zdrowotnej. Duża część rynku ubezpieczeń została wyjęta z reguł konkurencji i oddana kontrolowanej przez państwo firmie.
Rząd stworzył ważny wehikuł finansowy w postaci Polskiego Funduszu Rozwoju, który powstał w kwietniu 2016 na bazie istniejących od czerwca 2013 Polskich Inwestycji Rozwojowych. Mateusz Morawiecki zapewniał, że będzie to instrument restrukturyzacji i modernizacji gospodarki, a czasem ratowania przedsiębiorstw, którym warto dać drugą szansę. Stał się narzędziem wykorzystywanym do nacjonalizacji. PFR ma cztery fundusze, z których największy wpływ na zmiany własnościowe w polskiej gospodarce ma Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw FIZAN (FIPP). Zgodnie ze statutem inwestuje w sektorze przemysłowym – obejmując akcje lub obligacje, a także udzielając pożyczek podporządkowanych.
Pod koniec 2016 ogłoszono, że PZU i PFR zakupią 32,8 proc. akcji Banku Pekao. Transakcja została sfinalizowana 7 czerwca 2017. PFR wziął na przejęcie Pekao SA kredyt w wysokości 3,2 mld zł w PKO BP. W ten sposób prywatne depozyty złożone w PKO służyły nacjonalizacji.
W 2017 roku PFR kupił blisko 50 proc. akcji spółki Ferrum SA (Huta Ferrum w Katowicach), przejmując nad nią kontrolę. Nie słychać, by szukał prywatnego inwestora. Ferrum wytwarza rury, m.in dla gazociągów, a zatem odbiorcą jej produktów w Polsce są głównie podmioty kontrolowane przez państwo – głównie Gaz-System.
PFR w 2018 roku przejął prywatną spółkę PESA Bydgoszcz SA – producenta taboru kolejowego, który znalazł się w trudnej sytuacji finansowej. PESA zaciągnęła kredyt w konsorcjum banków kierowanym przez PKO BP i aby go spłacić, potrzebowała inwestora. Z ofertą wystąpiła m.in. czeska Skoda, której połączenie z bydgoską spółką stworzyłoby dużego środkowoeuropejskiego gracza. Ostatecznie jednak wyłączność na negocjacje otrzymał PFR, który stał się 100-procentowym udziałowcem. Prezes PFR Paweł Borys wspomniał niedawno o możliwości upublicznienia akcji PESA SA – sprzedaży na giełdzie. Być może sprzedany zostanie mniejszościowy pakiet, ale nie bardzo wierzę, by PFR, a zatem rząd, pozbył się kontroli nad bydgoską spółką.
W 2013 roku Polskie Koleje Linowe, należące do PKP kupiła za 215 mln zł spółka Polskie Koleje Górskie, kontrolowana przez fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners. Niewielkie udziały w PKL miały też tatrzańskie gminy. W 2018 roku PKL została ponownie znacjonalizowana. PFR odkupił od funduszu inwestycyjnego 99,77 proc. akcji. Nie podano wartości transakcji, ale według niepotwierdzonych informacji cena, za którą spółkę odkupiono, była znacząco wyższa od ceny, za którą wcześniej sprzedano. Niewielka w sumie transakcja miała dla rządu znaczenie symboliczne. Gminy tatrzańskie to matecznik PiS.
Symboliczne znaczenie miała także nacjonalizacja Stoczni Gdańskiej, sprzedanej w ostatnich miesiącach pierwszych rządów PiS ukraińskiej grupie ISD – Związek Przemysłowy Donbasu. W lipcu 2018 roku Agencja Rozwoju Przemysłu odkupiła akcje stoczni, stając się jej 100-procentowym udziałowcem. Rząd pomógł w ten sposób ukraińskiej spółce, którą obciążały straty Stoczni Gdańskiej. Stocznia nie prowadzi żadnej działalności operacyjnej. Jest właścicielem nieruchomości, które użytkowanie są przez Baltic Operator Sp. z o.o. ARP powołała Grupę Przemysłową Baltic, do której należy zarówno Stocznia Gdańska, jak i Baltic Operator. Ta ostatnia spółka zajmuje się budową kadłubów oraz wież do farm wiatrowych. W 2019 roku Grupa Przemysłowa Baltic została dokapitalizowana przez ARP 200 mln zł. Wciąż przynosi straty. Na stratach pracują też państwowe stocznie Gryfia i Nauta. Odbudowa przemysłu stoczniowego była jedną z obietnic PiS w 2015 roku. Trudno mówić o odbudowie w sytuacji, gdy co roku państwowe stocznie wymagają dofinansowania z publicznych środków.
Pod koniec 2022 roku nastąpiła przymusowa restrukturyzacja Getin Banku, którego zdrowa część została przemianowana na VeloBank, a większościowy pakiet akcji przejął należący do państwa Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Duży pakiet zakupił też kontrolowany przez Skarb Państwa bank PKO BP. To już dziewiąty bank komercyjny, kontrolowany przez państwo, a udział Skarbu Państwa w aktywach całego sektora wzrósł do 47,8 proc.
Przed 2016 rokiem Skarb Państwa kontrolował zdecydowaną większość sektora energetycznego. Według danych URE trzej najwięksi wytwórcy: PGE, Enea i Tauron dysponowali ponad połową mocy polskich elektrowni i dostarczali prawie 2/3 produkcji energii elektrycznej w kraju.
Rząd PiS uznał, że kontrola Skarbu Państwa nad branżą energetyczną jest niewystarczająca i prowadził proces nacjonalizacji, który zaczął się zresztą jeszcze za rządów PO-PSL. W 2011 roku kontrolowane przez państwo spółki Tauron SA i PGNiG SA odkupiły od szwedzkiej spółki Vattenfall dwie wcześniej sprywatyzowane elektrociepłownie, będące największymi dostawcami ciepła w Warszawie i na Śląsku. Vattenfall wycofał się z Polski, nie akceptując strategii energetyki opartej na węglu.
W 2015 r. prywatna kopalnia węgla Bogdanka, położona we wschodniej Polsce, sprywatyzowana i przynosząca zysk, została zakupiona przez spółkę SP Enea SA.
Znaczącym producentem energii elektrycznej w Polsce była francuska grupa EdF – operator m.in. elektrowni w Rybniku. Grupa odpowiadała za 10 proc. produkcji energii elektrycznej oraz 15 proc. produkcji ciepła sieciowego w Polsce. Weszła na polski rynek w roku 1997. W 2016 roku EdF oraz drugi koncern francuski Engie zapowiedziały wycofanie się z Polski ze względu na zmianę swojej strategii energetycznej. Engie (dawniej GDF Suez) w 2007 roku kupiła i zmodernizowała elektrownię Połaniec.
Zakupem Elektrowni Rybnik była zainteresowana czeska firma EPH, a elektrociepłowniami australijski holding IFM Investors. Minister energetyki uniemożliwił sprzedaż aktywów EdF zagranicznym spółkom, korzystając z ustawy z 24 lipca 2016 r. o kontroli niektórych inwestycji, która daje polskiemu rządowi prawo weta przy sprzedaży prywatnych aktywów energetycznych. Pod koniec grudnia 2016 r. została zawarta transakcja zakupu należącej do Engie Elektrowni Połaniec przez trzecią co do wielkości państwową spółkę energetyczną Eneę za nieco ponad 1 mld zł.
EdF musiał sprzedać swoje spółki podmiotom wskazanym przez rząd. W maju 2017 roku PGE wykupiła polskie aktywa EdF za 4,27 mld zł. Transakcja została ostatecznie dopięta w listopadzie – PGE przejęło elektrownie w Rybniku oraz 8 elektrociepłowni, zwiększając swój udział w produkcji energii elektrycznej do ponad 50 proc.
Rząd PiS dąży do stworzenia z kontrolowanych przez Skarb Państwa spółek wydzielonej enklawy – rodzaju wielkiego państwowego holdingu, w którym większość obrotu gospodarczego i przepływów finansowych będzie się dokonywała wewnątrz tego tworu. Wiele kontrolowanych przez państwo firm ma pozycję bliską monopolistycznej. Mogą zatem przerzucać koszty nieefektywnych działań i ukrytego sponsoringu rządzącej partii na klientów. Jeżeli PiS po jesiennych wyborach przedłuży swe rządy o kolejne cztery lata domknie budowę tego państwowego holdingu, który stanie się bardzo silnym hamulcem rozwoju.
Witold Gadomski – dziennikarz, publicysta „Gazety Wyborczej”
Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl