Autorzy streścili tu swoje dzieło w 120 tezach, pozwalających czytelnikowi szybko zapoznać się z ich teorią, którą następnie stosują do analizy dwunastu postkomunistycznych państw: Estonii, Rumunii, Kazachstanu, Chin, Czech, Polski, Węgier, Rosji, Ukrainy, Mołdawii, Gruzji i Macedonii Północnej. Jest to więc nie tylko abstrakcyjna praca politologiczna, ale również bardzo praktyczne wprowadzenie do tematu polityk wymienionych państw, pomagające w zrozumieniu ich specyfiki.
Magyar i Madlovics zwracają uwagę, że powszechnie używa się języka, którym zazwyczaj opisuje się liberalną demokrację, do opisu ustrojów postkomunistycznych państw. Ich zdaniem to błąd, bo to tak, jakby używać słownictwa anatomii ryb do opisu słonia. Stwierdzenie, że słoń nie ma płetw i skrzeli, nie mówi, czym słoń jest w istocie. Słoń to nie jest przecież tylko „wadliwa, nieliberalna” ryba żyjąca poza wodą. Słoń to słoń.
W związku z tym należy pozbyć się założeń, które zachodni badacze systemów politycznych dawnego bloku wschodniego często przyjmują. Pierwsze głosi, że sfery aktywności społecznej, tj. polityczna, ekonomiczna i wspólnotowa, są domyślnie rozdzielone. Tymczasem w wielu przypadkach transformacja ustrojowa zmieniła formalny układ instytucjonalny, lecz nie naruszyła nieformalnych nawyków i sposobów działania uczestników życia publicznego, wynikających często jeszcze z przedkomunistycznej przynależności cywilizacyjnej.
Drugie fałszywe założenie głosi, że pozycja de iure osób i instytucji jest zawsze ich pozycją de facto. W rzeczywistości często nieformalny patronalizm pozwala ludziom wykraczać poza przypisaną im sferę społeczną. Relacje patronackie są osobiste, hierarchiczne oraz wiążą się z nieoficjalnym systemem nagród i kar, które patron wymierza swoim klientom (czyli słabszym stronom relacji patronackiej) – czy to organizacjom, czy osobom – zupełnie arbitralnie. Nie ma znaczenia formalna hierarchia państwowa, liczy się pozycja w patronackiej rodzinie adopcyjnej, do której nie można wejść z własnej inicjatywy, a do której włączyć może kogoś patron. To patron rozdziela stanowiska i to jego wola realizuję się poprzez daną partię polityczną, pozbawioną zupełnie wewnętrznych podziałów i do której patron nie musi nawet należeć.
Adopcyjna rodzina polityczna obejmuje cały szereg polityków, nieuczciwych dziennikarzy, oligarchów, urzędników, czy najróżniejszych figurantów, przenikając najróżniejsze instytucje od klubów parlamentarnych, przez tajne służby, sądownictwo, przedsiębiorstwa państwowe, spółki skarbu państwa i GONGO (government-organized non-governmental organization) po kościoły zdegradowane do roli instytucji klienckich.
Magyar i Madlovics scharakteryzowali rządy PiS-u jako autokrację – z rzekomo niezależną sferą gospodarczą – kierującą się konserwatywną ideologią – eksploatującą państwo na najróżniejsze sposoby, by osiągać cele ideologiczne. Wydaje się to jednak nie do końca trafną oceną i według ich własnej metodologii śmiało mogę nazwać „Polskę Kaczyńskiego” autokracją patronalną. Szczególnie rzucają się w oczy takie zdarzenia, jak nieuczciwy dostęp do prywatnych czy poufnych informacji i zawłaszczenie telewizji publicznej na cele partyjne, co autorzy klasyfikują przecież jako nielegalne finansowanie kampanii wyborczej. Zalicza się tu także kontrowersyjne referendum z tendencyjnymi pytaniami, które miałoby umożliwić populistycznej władzy ominięcie instytucji za pośredniczających wolę ogółu i pod płaszczykiem demokracji bezpośredniej realizację interesów autokraty, który zawłaszcza dla siebie prawo do interpretacji dobra wspólnego.
Mimo mojej drobnej różnicy zdań z autorami, mogę śmiało zarekomendować lekturę tej książki każdemu zainteresowanemu kwestiami ustrojowymi, polityką państw postkomunistycznych oraz ludziom, którzy chcieliby nauczyć się rozpoznawać zagrożenia dla demokracji liberalnej, by lepiej dbać o swoją wolność.
Autor tekstu: Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej.