Tom, jesteś podziwiany nie tylko jako jeden z wielkich badaczy wolności naszej ery, ale także za swoją odwagę. Kiedy po raz pierwszy naraziłeś się na niebezpieczeństwo w imię wartości, w które wierzysz?
Nie zaliczyłbym siebie do osób odważnych. Po prostu nie boję się innych ludzi, a to nie to samo. W każdym razie, kilka razy wpadłem w tarapaty i byłem aresztowany w ZSRR, kiedy przez komunistyczne granice przemycałem książki, kserokopiarki, papier itp. Ale nigdy nie byłem narażony na takie niebezpieczeństwo, na jakie narażeni byli mieszkańcy tego reżimu. W Iraku strzelano do mnie i odniosłem kilka niewielkich obrażeń. Widziałem kilka rzeczy, których wolałbym nie pamiętać. Kiedy strzelają do ciebie z broni palnej lub przykładają ci ją do głowy czy brzucha są to doświadczenia, które trudno opisać. Nie jesteś w stanie przewidzieć jak się w takiej sytuacji zachowasz. Stajesz się nad wyraz spokojny i mocno skupiony, a przynajmniej tak mi się wydawało. W każdym razie, mamy jedno życie. Jeśli miałbym spędzić moje na działaniach na rzecz wolności moich bliźnich, byłoby ono dobrze przeżyte.
W najnowszym wydaniu Freedom’s Champion, Khalid Ramizy opisuje mękę ucieczki przed Talibami. Co wyniosłeś z tego niedawnego wydarzenia?
Dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, państwo afgańskie, które zostało zbudowane za pieniądze amerykańskich podatników, było puste i kruche, właśnie dlatego, że proces jego tworzenia był w dużej mierze sponsorowany przez obcy rząd. Jest w tym pewna lekcja. Obserwowałem kruchość Afganistanu podczas moich wizyt, ostatniej w grudniu 2019 roku. Po drugie, to naprawdę ważne dla orędowników wolności, aby wiedzieli, że nie są sami, że są członkami większej sieci. Wykorzystywaliśmy tę sieć ratując naszych afgańskich przyjaciół, razem z innymi wspierającymi nas osobami z całego świata. Solidarność jest klasyczną liberalną cnotą. Ludzie powinni wiedzieć, że jeśli potrzebują pomocy, inni im jej udzielą, również na zasadzie wzajemności. To czyni nas wszystkich o wiele silniejszymi i bardziej odpornymi.
Pamiętam, jak podnosiłeś podobną kwestię na konferencji, którą zorganizowałeś w Tbilisi dla Cato Institute w 2006 roku, zanim dołączyłeś do naszego zespołu. Uważam, że to, jak mówiłeś o „banku przysług”, było bardzo przejmujące.
Termin ten zaczerpnąłem od profesora Randy’ego Barnetta, przyjaciela, którego podziwiam. Mówię młodym ludziom i tym, którzy z trudem przyjmują pomoc, aby przyjmowali „przysługi” teraz, kiedy mają niewiele do zaoferowania w zamian, i aby odwdzięczali się pomagając innym, kiedy tylko będą mogli. Gdy byłem małym chłopcem, kupowałem używane książki pocztą z księgarni pani P.K. Slocuma. Była mądrą kobietą oraz głęboko przekonaną i szczerą libertarianką. Pozwalała mi kupować książki na kredyt, a nawet dawała mi książki, które uważała, że powinienem przeczytać. Wysyłała mi również poniszczone książki Ericha Marii Remarque’a, Hayeka, Spencera, Spoonera i innych, ale chciała też, żebym czytał anty-wolnościowych autorów, np. Marksa, Lenina, Mussoliniego, Trockiego, Stalina. Na jednej z książek Lenina, po którą ostatnio sięgnąłem – Państwo a rewolucja – napisała ołówkiem: „Dla Toma, od Towarzyszki PK”. Pomogła mi docenić jak ważna jest walka o wolność. Zmarła w 1978 roku. Nie mogłem odwdzięczyć się za jej dobroć, co było bolesne, ale za każdym razem, gdy daję książkę młodemu człowiekowi, pamiętam o niej i o wielu innych ludziach, którzy mi pomogli. Odwdzięczam się za ich dobroć, pomagając innym.
Co sądzisz o kondycji naszej społeczności dzisiaj i o przyszłości Atlas Network?
Jestem optymistą. Inwestycje czasu, myśli i zasobów ze strony naszych darczyńców, zarządu i zespołu ogromnie zwiększyły naszą skuteczność, co przynosi wymierne, pozytywne zwroty z tej inwestycji. Coś, co kiedyś było liczeniem na wyczucie, teraz jest systematycznym i profesjonalnym działaniem. Nie znaczy to, że nie ma tu miejsca na ocenę, na to, co Arystoteles nazywał phronêsis, ale to działanie zostało znacznie wzmocnione przez zinstytucjonalizowane procesy. W centrum naszej transformacji znajdują się przedsiębiorcy z zasadami miłujący wolność, tacy jak nasi ostatni przewodniczący rady dyrektorów, Dan Grossman, Linda Whetstone, a teraz Debbi Gibbs. Dan przeszedł na emeryturę i wykorzystał swoje kilkudziesięcioletnie doświadczenie w biznesie, aby pomóc Atlas Network i innym grupom w prawidłowym przygotowywaniu budżetu, ograniczaniu kosztów, usprawnieniu procesów i uczynieniu nas bycia o wiele bardziej efektywnymi. Linda, lub „Agentka W”, jak zacząłem ją nazywać lata temu, wniosła strategiczną wiedzę i mądrość w podejmowaniu trudnych wyborów, a także encyklopedyczną wiedzę o ruchu wolnościowym na całym świecie. Debbi, kolejny przedsiębiorca, jest bardzo skupiona na stosowaniu zdrowych praktyk biznesowych w celu zwiększenia naszej efektywności i skutecznej realizacji misji.
Tysiące wspierających Atlas Network rezygnuje z pewnych własnych przyjemności, by umożliwić nam pracę, a my jesteśmy im winni uzyskania jak największego wpływu na to, na co powierzyli nam swoje zasoby. Gerry Ohrstrom, który odchodzi z naszej rady, jest oddanym naszym ideałom inwestorem, podobnie jak nasz zmarły przyjaciel Don Smith, którego bardzo nam brakuje. Obaj kładli nacisk na kreowanie wartości we wszystkim, co robimy. Wygląda na to, że brak nienawiści do przedsiębiorców, i podziw dla ludzi, którzy wnoszą do świata dodatkową wartość, czy to jako stolarze, czy zarządzający funduszami hedgingowymi, czy kierowcy ciężarówek, czy rolnicy, ułatwia skupienie się na tym, co najważniejsze, czyli działalności sprawiającej, że świat jest bardziej wolny, sprawiedliwy i dostatni niż gdybyśmy w ogóle, jako Atlas Network, nie działali. I na koniec, cieszę się, że nasi młodsi koledzy są tak zdolni i tak oddani. Nie planuję umierać w najbliższym czasie, ale jeśli tak się stanie, umrę wiedząc, że ruch na rzecz wolności będzie utrzymywany przez ludzi, którzy naprawdę „to rozumieją”, którzy głęboko troszczą się o naszą misję i angażują się w dążenie do doskonałości w działaniu. To mnie cieszy.
Co Cię najbardziej ekscytuje, kiedy patrzysz w przyszłość?
Jedną z takich rzeczy jest nieustanne odradzanie się prawdziwego liberalizmu, nie tej pustej etykietki „neoliberalizmu”, ale klasycznego liberalizmu, który wyzwolił ludzkość z niewolnictwa, ubóstwa i degradacji. Liberalizm wrócił i jest bardziej wyrafinowany niż w czasach swojej świetności. W coraz większym stopniu angażujemy w nasz ruch całych siebie, nie tylko te części nas, w których odbywa się linearne myślenie o przyczynach i skutkach, kosztach i korzyściach, bodźcach i zachowaniach, ale także emocjonalne i uczuciowe części duszy, które troszczą się, które kochają, które są poruszone i które nas poruszają. Politolog Aaron Wildavsky zwykł mawiać: „Będzie ich obchodziło, co myślisz, kiedy pomyślą, że cię to obchodzi”. Aby racjonalne argumenty i dowody empiryczne dotarły do ludzi, musisz zaangażować całego siebie. Musisz zaangażować umysł poprzez serce. Zbyt długo klasyczni liberałowie byli oczerniani jako ci, którzy mają tylko umysł, a nie mają uczuć – taka rzekoma społeczna oziębłość liberalizmu, i to jest bardzo złe. To trochę nasza wina, że nie pokazywaliśmy duchowego zaangażowania. Mam nadzieję, że nowa książka Matta [Warnera] i moja – Development with Dignity [Rozwój z godnością] – poprawi ten stan rzeczy, ponieważ łączymy to, co uczuciowe i poruszające emocje, z argumentami i dowodami na temat polityki i postaw, które prowadzą do rozkwitu ludzi.
Cieszę się też, że znów mogę podróżować. W ciągu najbliższych tygodni planuję odwiedzić i pracować z partnerami w Kolumbii, Gwatemali, Salwadorze, Kostaryce, Panamie, Hiszpanii, Litwie, Polsce, Niemczech, a następnie w Miami na Liberty Forum & Freedom Dinner. Nigdy nie czuję się bardziej żywy i szczęśliwy niż wtedy, gdy pracuję z przyjaciółmi, aby uwolnić ludzi od przymusu, od upokorzenia, od niesprawiedliwości. Jestem również uradowany, że pracuję z tak wieloma dobrymi ludźmi w Azji i Oceanii, regionie, który obejmuje Australię, Nową Zelandię, Papuę Nową Gwineę, Polinezję i wyspiarskie kraje Pacyfiku. Obecnie podróżowanie tutaj jest trudniejsze, ale w miarę wzrostu liczby szczepień spodziewam się, że w przyszłym roku będę intensywnie współpracować z partnerami bliżej domu w Tajlandii. Budowanie naszego nowego Centrum Azji i Oceanii oznacza, że będę mógł pracować z niesamowitymi i inspirującymi ludźmi.
Wierni przyjaciele Atlas Network są ciekawi, gdzie Ty i Twój mąż, Sonramem, będziecie mieszkać.
W pobliżu Zatoki Tajlandzkiej. Sprzedaliśmy nasz dom w Stanach Zjednoczonych i budujemy dom wraz z osobnym gabinetem, abym miał się gdzie zamknąć i skupić na pracy. Dom będzie miał również bibliotekę, którą zaprojektowałem – z półkami na książki od podłogi do sufitu i regałami, oraz mosiężną szyną i drabinę na kółkach. Kiedyś fantazjowałem o takiej bibliotece, a w Tajlandii, przy rozsądnym gospodarowaniu pieniędzmi, możemy sobie na nią pozwolić. Dom znajduje się około 90 minut od portu lotniczego w Bangkoku – jednego z najlepiej skomunikowanych portów lotniczych na świecie, więc będzie to też dobra baza do dalszych podróży. Bonusy: jesteśmy blisko rodziny, a nasze koty uwielbiają Tajlandię.
Na koniec rozmowy, czy chciałbyś podzielić się z nami jakąś myślą związaną z klasycznym liberalizmem, której wcześniej pewnie nie znaliśmy?
Austriacki powieściopisarz i naukowiec Robert Musil, w swoim arcydziele Człowiek bez właściwości, zauważył, że „w dzisiejszych czasach tylko przestępcy ośmielają się krzywdzić innych bez większej filozofii”.
Wywiad ukazał się w języku angielskim w magazynie Freedom’s Champion wydawanym przez amerykańską organizację Atlas Network.