Niestety nie sposób znaleźć książki poruszającej zawarte w tytule tematy, która nie byłaby nacechowana ideologicznie. Dla liberałów ważne jest, by zrozumieć język i idee osób o innych poglądach, niestety często tworzących iluzję bardzo głębokiego wglądu w świat społeczny, a w rzeczywistości dających popis skrajnej nieścisłości pojęciowej. Każdy, kto słyszał takie hasła, jak „prekariat”, czy „późny kapitalizm” więcej niż raz, prawdopodobnie zauważył, że są one zwykle używane byle jak i zazwyczaj służą wyłącznie oddaniu negatywnego stosunku emocjonalnego artykułującego dane słowa do wolnego rynku. Nie sposób też nie zauważyć, że tworzy się wokół nich pewną tajemniczą aurę „naukowości” poprzez odwołania do publikacji akademickich i pseudotechnicznego, hermetycznego języka. Dlatego też warto posiąść, chociażby podstawową orientację w temacie, by uodpornić się na te irracjonalne i instrumentalizujące naukę środowiska.
To dlaczego akurat ta książka, a nie jakakolwiek inna? „Ponowoczesność i postmodernizm dla średniozaawansowanych” to, wbrew tytułowi, bardzo dobre wprowadzenie do tych zagadnień również dla początkujących. Tłumaczy w nim od podstaw wszystkie kwestie socjologiczne czy filozoficzne, niezbędne dla zrozumienia koncepcji ponowoczesnego świata, ale nie traktuje czytelnika protekcjonalnie. Autor pisze w przystępny sposób, ale stara się też podać jak najszerszy kontekst dla danych rozważań, obficie też cytuje licznych autorów. Stąd zapewne taka decyzja Szahaja o tytule – zwykle publikacje mające na okładce frazę „dla początkujących” albo „od podstaw” dokonują dużo większej selekcji materiału, by nie przytłoczyć czytelnika zalewem informacji, czego efektem końcowym jest literatura plażowa, zamiast popularnonaukowej. Szahaj wolał jednak stworzyć krótkie, lecz treściwe vademecum, stanowiące idealny punkt wyjścia do dalszych lektur. Dodatkowym atutem książki jest jej stosunkowa świeżość i odwołania do niedawnych zdarzeń, takich jak pandemia COVID-19.
Czym jest więc nowoczesność? Szahaj charakteryzuje ją w różnych aspektach i robi to w kontrze do feudalnej przednowoczesności. Z perspektywy ekonomiczno-instytucjonalnej to gospodarka kapitalistyczna, oparta na własności prywatnej, w której główną siłą jest przemysł. Ujęcie społeczno-kulturowe kładzie nacisk na to, że klasy społeczne, pomiędzy którymi jest mobilność, zastąpiły stany, do których, poza drobnymi wyjątkami, było się przypisanym na całe życie. Bezwarunkowe więzi wspólnotowe w małych wsiach zastąpiły więzi stowarzyszeniowe w dużych miastach; indywidualizm wyparł kolektywizm, a egoizm altruizm. Daleko rozwinięty podział pracy sprawił, że poszczególne zawody zaczęły być słabiej zastępowalne i pojawiło się miejsce na indywidualną konkurencję, która zastąpiła współpracę. Status społeczny zaczął być opierany o zasługi, a nie pochodzenie. Nauka przejęła funkcje religii, a do życia zaczęły przygotowywać edukacja formalna, druk i media elektroniczne, które zmniejszyły znaczenie osobistego doświadczenia jednostki i przekazu oralnego jej otoczenia.
Dopiero teraz czytelna może stać się charakterystyka ponowoczesności opisana przez Szahaja, o której można też mówić jako o przejściu od fordyzmu do postfordyzmu. Zmalał udział przemysłu w gospodarce na rzecz usług, cywilizacja węgla i stali stała się cywilizacją informatyczną i radykalnie zmienił się charakter pracy wielu ludzi. Zapotrzebowanie na siłę i umiejętności manualne zaczęło zmieniać się w zapotrzebowanie na wiedzę i intelekt. W konsekwencji tego, w wielu zawodach, przestała być niezbędna fizyczna obecność pracownika w określonym miejscu i w określonym czasie. Praca zaczęła mieszać się z czasem wolnym nie tylko ze względu na jej zdalny charakter, ale również dlatego, że nie sposób zatrzymać natrętnych myśli i swobodnie pracującej wyobraźni. Zdaniem zwolenników koncepcji postfordyzmu, rozwój technologii nie zmniejszył czasu pracy ludzi, a wręcz go poszerzył. Z kolei oderwanie pracy od miejsca jej świadczenia doprowadzić miało do zniszczenia poczucia wspólnotowości wśród pracowników oraz zaniku związków zawodowych. Razem zaowocować to miało „hiperindywidualizmem”, nastawieniem na konkurencję, zamiast na współpracę i doprowadzić miało do podziału pracowników na dwie klasy: dobrze wynagradzaną i wysoko wykwalifikowaną klasę kreatywną, cieszącą się tymczasowością wszelkich kontraktów oraz słabo zarabiających prekariuszy (od ang. precarious – niepewny, nietrwały), łatwych do zastąpienia w każdej chwili kimś innym i niemogących liczyć na wsparcie ze strony wspólnoty pracowników.
Tak mniej więcej postrzegają świat lewicowi socjologowie (i jak pokazuje przykład Szahaja – konserwatywni również), nie dziwi więc, że wiele ludzi ma problem z odróżnieniem marksizmu od postmodernizmu (głośny przypadek Jordana Petersona), który w punkcie wyjścia jest opisem ponowoczesności (i poniekąd jej wyrazem) w innych sferach, niż ekonomiczna, na której się skupiłem. Proletariusza zastąpił prekariusz, a mający prędzej czy później upaść kapitalizm, został zastąpiony przez „późny kapitalizm”, który rzekomo jest nagromadzeniem jeszcze większych nierówności oraz wszelkich innych niesprawiedliwości i teraz to już na pewno w końcu się załamie.
Książka porusza dużo więcej wątków, lecz ze zrozumiałych względów nie sposób ich tu wszystkich poruszyć. Jeśli ktoś nie obawia się wysiłku krytycznej lektury i chciałby zrozumieć czemu kapitalizm i liberalizm tak często mają złą prasę w mediach i na uniwersytetach, to dzieło Szahaja stanowi idealną soczewkę, ogniskującą wielorakie przyczyny tego stanu rzeczy.
Autorem tekstu jest Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów w Fundacji Wolności Gospodarczej.