„Na mieliźnie” to doskonały przewodnik po zniszczeniach w prawie i gospodarce, których dokonało przez ostatnie siedem lat Prawo i Sprawiedliwość. Na wstępie Autor zwraca uwagę, że w rankingu Doing Business spadliśmy z 24 miejsca w 2017 r. na 40 miejsce w 2020 roku. Tymczasem nasi nadbałtyccy sąsiedzi zajęli dużo wyższe pozycje, niż my kiedykolwiek – Litwa 11 miejsce, Estonia 17, Łotwa 18 – nie można więc tego tłumaczyć koniunkturą albo geografią. Podobnie w Index of Economic Freedom spadliśmy z 69,3/100 punktów w 2016 roku do 68,7 punktów w 2022, co oznacza, że Polska stała się krajem o gospodarce „umiarkowanie wolnej”. Tymczasem Estonia ma aż 80 punktów i jest jednym z najprzyjaźniejszych przedsiębiorczości państw na świecie.
Szkoda, że Filar nie sięgnął też po rankingi praworządności, czy demokracji, bo lista wydarzeń, które miałyby wpływ na wynik, jest naprawdę długa. Nie sposób na jednym wydechu wyliczyć: wielokrotne łamanie Konstytucji, naruszenie trójpodziału władzy, obniżenie poziomu praworządności i niezależności sądów w Polsce, demontaż apolitycznej służby cywilnej, odsunięcie od dowodzenia siłami zbrojnymi najkompetentniejszych kadr, ograniczenie pluralizmu i wolności mediów, przekształcenie związkowców z NSZZ „Solidarność” w prorządowych klakierów, zablokowanie inwestycji, destabilizacja finansów publicznych, zepsute relacje z Komisją Europejską, czy upartyjnienie spółek Skarbu Państwa. Tak samo nie sposób na niecałych 200 stronach opisać wszystkich plag pisowskich, więc zrozumiała jest decyzja autora, by ograniczyć się do spraw jak najściślej związanych z gospodarką.
Z ciekawych informacji warto wspomnieć o obietnicy PiS-u z 2015 roku, że w 2020 Polska osiągnie stopę inwestycji w wysokości 25% PKB. Średnia stopa za lata 2008-2015 wynosiła 20,5%, więc teoretycznie brzmiało to, jak coś osiągalnego. Tymczasem, dzięki nieprzemyślanym decyzjom rządu, stopa ta wynosiła po 17-18%, aż w 2020 roku osiągnęła 16,6%. Dla porównania średnia stopa krajów UE wzrosła z 20,8% w 2016 do ponad 22% w 2020. Znów widać jak na dłoni, że to sprawka ludzi kierujących naszym państwem, a nie żadnych czynników zewnętrznych. Nie przeszkodziło to jednak Jarosławowi Kaczyńskiemu stwierdzić, że to wina przedsiębiorców, bo rzekomo z przyczyn politycznych nie podejmują zyskownych dla nich przedsięwzięć (sic!). Analizy wskazują winę nie złośliwych biznesmenów, a niestabilności i nieprzewidywalności systemu gospodarczego, niedostateczne uwzględnienie w tym systemie ulg inwestycyjnych, niespójność prawa i rozwlekłość postępowań sądowych, szybki wzrost płacy minimalnej oraz zbyt wczesne odchodzenie na emeryturę wykwalifikowanych pracowników. I stopa inwestycji w Polsce, byłaby jeszcze niższa, gdyby nie multum nietrafionych inwestycji publicznych, które Filar omawia w książce.
Inne przykuwające wzrok informacje to wzrost długu publicznego z 921,4 mld złotych od końca 2015 roku do 1410,5 mld na koniec 2021 roku oraz wzrost wydatków sztywnych, czyli takich, które wynikają ze zobowiązań przyjętych ustawami i których nie można się tak łatwo pozbyć, z 75% do 80% budżetu. Premier Morawiecki chwalił się w połowie 2021 roku nadwyżkami w budżecie, podczas gdy to tylko i wyłącznie efekt kreatywnej księgowości np. zastąpienia klasycznych dotacji pieniężnych dla różnych podmiotów obligacjami skarbu państwa. W samym roku 2021 pozwoliło mu to ukryć wydatki o wysokości aż 21 mld złotych, ale przecież oznacza to wyższe wydatki w kolejnych latach – w 2023 roku jest to nawet dodatkowe 40 miliardów, o jakie wzrośnie koszt obsługi długu publicznego.
Nie zniechęca to jednak PiS-u, który wręcz intensyfikuje wysiłki na rzecz zadłużania państwa. W 2020 roku, tłumacząc się covidem, zawiesił stabilizującą regułę wydatkową (SRW), która ogranicza wzrost wydatków publicznych w stosunku do poprzedniego roku do wielkości wynikającej z przemnożenia średniookresowego realnego tempa wzrostu PKB przez cel inflacyjny NBP (2,5%). Zawieszenie SRW miało być tymczasowe, a ciągnie się już czwarty rok i PIS zmienił w nim cel inflacyjny na średnioroczny wskaźnik inflacji w mijającym roku. Z racji tego, że inflacja jest ostatnio bardzo duża, może to oznaczać nawet kilkanaście punktów procentowych różnicy, a więc również wzrost wydatków o kilkanaście p.p.
Dalej Filar omawia kwestie długu krytego, spadek samodzielności samorządów przy faszyzującej narracji wzrostu sprawczości państwa, przyczyny wysokiej inflacji i kłamstwo putinflacji, systemowe przymuszanie banków do finansowania długu publicznego zamiast prywatnych inwestycji, nacjonalizacje banków, energetyki i problemów związanych z transformacją energetyczną, winę PiS-u za powstanie Agrounii, programy socjalne i wiele wiele innych.
Lektura jest naprawdę godna uwagi, zwłaszcza że wbrew pozorom nie jest to jakaś zwykła polityczna agitacja. Czasem przedmiotem krytyki staje się rząd PO-PSL, bo to nie jest tak, że przed nastaniem rządów PiS-u polska gospodarka była w idealnym stanie. Jednakże nawet jak porównamy niechlubne osiągnięcia poprzedniego rządu z tym, czego w ostatnich latach dokonali ludzie Kaczyńskiego, to uderzy nas ogrom szkód, których ewentualna naprawa zajmie nam lata.
Warto też w okresie przed wyborami porównać dawne obietnice PiS-u ze współczesnymi obietnicami innych państw np. Lewica obiecywała ostatnio, jak PiS w 2015 roku, aż 25% PKB inwestycji. W obecnej sytuacji widać na dłoni jak bardzo nierealne jest spełnienie tego postulatu przez to ugrupowanie, zwłaszcza, że osiągnęło ono największą zgodność z partią rządzącą w sejmowych głosowaniach.
Autorem tekstu jest Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej.